Z okazji dzisiejszego święta postanowiliśmy przyjrzeć się rodzimym markom, które wyszły poza polskie podwórko i podbiły zagraniczne rynki.
„Cudze chwalicie, swego nie znacie” – podsumował kiedyś polski poeta, Stanisław Jachowicz. Dlatego dziś wszystkie światła reflektorów kierujemy na te produkty, które mogą pochwalić się metką „made in Poland”.
Dobre, bo polskie
O części z tych firm i ich produktach zapewne słyszałeś, jednak być może znajdą się i takie, które nieco cię zdziwią. Zdarza się bowiem tak, że marka, która przeszła bez echa na własnym gruncie, święci triumfy za granicą.
- 4F
Marka produkująca odzież i akcesoria sportowe, oryginalnie z Wieliczki. Na jej koncie jest już współpraca z Polskim Komitetem Olimpijskim: w jej produktach wystąpiła już kadra zimowych igrzysk w Vancouver, Soczi, PyeongChang oraz letnich w Londynie i Rio de Janeiro.
Jednak stroje 4F zagościły także u zagranicznych sportowców, a marka nawiązała współpracę m.in. z kadrą Łotwy, Serbii, Chorwacji, Słowacji, Grecji czy Macedonii.
Co ciekawe, wielu konsumentów o polskich korzeniach marki dowiedziało się dopiero podczas pierwszej fali obostrzeń, związanych z koronawirusem. Właśnie wtedy prezes 4F, Igor Klaja, przyznał, że firma stoi na krawędzi bankructwa. Jednocześnie jednak sieć zaczęła szycie maseczek ochronnych, których zaczynało brakować. Aktualnie sytuacja zdaje się być opanowana.
- Ziaja
Polskie przedsiębiorstwo kosmetyków, oferujące produkty do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów. W naszym kraju kojarzą się przede wszystkim z naturalnym składem, bardzo przyjazną szatą graficzną i… niską ceną. Kosmetyki Ziai, choć popularne i lubiane, zdecydowanie nie należą do segmentu premium.
Właśnie atrakcyjna cena zdaje się być jedną z tajemnic sukcesu Ziai poza granicami Polski. Marka popularna jest m.in. w Hiszpanii, a także w Korei.
- LPP
LPP to prawdziwy odzieżowy gigant. Pod jego skrzydłami znajdują się marki takie, jak Reserved, House, Cropp, Mohito oraz Sinsay. I choć główna centrala firmy znajduje się w Gdańsku, jej produkty zawojowały świat. W tej chwili LPP posiada ponad 1700 sklepów w 25 krajach (także w krajach Azji oraz Afryki).
- Prince Polo
Kultowy wafelek, produkowany od 1995 w Cieszynie. Choć wielu wydaje się, że słodycz znany jest jedynie jego krajanom – nic bardziej mylnego!
Prince Polo sprzedawany jest także w Czechach, Słowacji, na Litwie, a nawet… w Norwegii oraz na Islandii. W tej ostatniej znany jest także jako Prins Póló i jest równie chodliwym towarem, co u nas.
Nic dziwnego, że słodką polską dumę na swoich pokładach zdecydowały się rozdawać także Polskie Linie Lotnicze LOT.
- Solaris
Autobusy miejskie czy tramwaje może nie są tak ujmujące, jak słodycze czy kosmetyki, ale również są naszą chlubą! Co prawda obecnie właścicielem spółki jest hiszpańska grupa Construcciones y Auxiliar de Ferrocarriles, jednak od początków istnienia firmy, aż do 2018 roku, autobusy Solaris były solidną polską marką. Pojazdy te możemy spotkać na całym świecie.
- Inglot
Wracamy do kosmetyków, choć tym razem będzie o makijażu. To polskie przedsiębiorstwo założył (niemal 40 lat temu) Wojciech Inglota. Sklepy tej marki znajdziemy w praktycznie każdej galerii handlowej, a Polkom zdecydowanie nie trzeba jej przedstawiać.
Pierwszy zagraniczny salon został założony w kanadyjskiej stolicy w 2006 roku, a dziś Inglot jest obecny w 70 krajach na 6 kontynentach. To wyjątkowo imponujący wynik, zwłaszcza, że wśród filii sieci znaleźć można kilka bardzo prestiżowych lokalizacji (m.in. róg Broadwayu i 48 ulicy w Nowym Jorku czy dubajskie centrum handlowe). Pomimo dalekich zasięgów, wciąż aż 95% produktów Inglota produkowanych jest w… Przemyślu.
- Paprykarz szczeciński
Czyli wisienka na naszym polskim torcie. To nie żart! Ten swojsko kojarzący się produkt był eksportowany do 32 krajów, a nawet doczekał się swojej kolumbijskiej podróbki.
Legendarna puszka rybiego przysmaku otrzymała również swój pomnik na jednym ze szczecińskich placów. Możemy tylko zazdrościć!
Zostaw komentarz