Czarny Piątek – największe święto fanów zakupów i zręcznych łowców okazji, a przy okazji także początek sezonu przedświątecznych promocji.
Black Friday przypada w piątek po Święcie Dziękczynienia (zwykle jest to ostatni piątek listopada), jednak jego „świętowanie” w sklepach często trwa przez cały tydzień – stąd zresztą funkcjonujące równolegle określenie „Black Week” . Firmy prześcigają się w super ofertach i obniżkach, atakując konsumentów widokiem liczb i procentów, które zwiastować mają okazje nie do przegapienia. W tym roku wielki dzień przypada na 27 listopada.
W Polsce zwyczaj adaptuje się już od kilku lat. Jednak czy rzeczywiście chodzi tu o oszczędność? A może potrzebowaliśmy po prostu kolejnej wymówki, by kupować jeszcze więcej?
Galerie handlowe, co prawda, przez jakiś czas świeciły pustkami, jednak Czarny Piątek prawdopodobnie nie ucierpi na tym w szczególny sposób. Wszystkie akcje związane z obniżkami spokojnie można przenieść do sieci.
Już od połowy listopada skrzynki mailowe konsumentów zapchane są wiadomościami, których tytuły krzyczą o Black Friday i przygotowanych promocjach. W tym przypadku bez zarzutu działa mechanizm tzw. niewykorzystanej okazji. Gdy w kliencie zbudujesz świadomość tego, że pewna korzyść (np. obniżona cena produktu lub bezpłatna dostawa) jest wyjątkowa i ograniczona czasowo, wówczas trudniej będzie mu z niej zrezygnować. Każdy zresztą lubi mieć świadomość tego, że zyskał coś ekstra. Dzięki swojemu sprytowi i obrotności, rzecz jasna.
Nie sposób zaprzeczyć, że z okazji czarnego piątku rzeczywiście jesteśmy w stanie wyłapać atrakcyjne okazje i zaoszczędzić trochę grosza. Istnieje jednak druga strona medalu: wiele firm na jakiś czas celowo podwyższa ceny produktu, tak, by te obniżone bezpośrednio przed Black Friday wydawały się korzystniejsze.
Na trop tego zjawiska wpadł jeden z użytkowników serwisu Wykop.pl, który uruchomił stronę Fake Friday, na której możemy prześledzić historię cen poszczególnych produktów. Jak informuje autor witryny, w ramach tego projektu uruchomiony został specjalny bot, który regularnie sprawdzał ceny sprzętów AGD/RTV.
I, choć na stronie znajdziemy jedynie mały wycinek produktów, które kuszą „okazyjnymi cenami”, a inicjatywa jest mocno amatorska, to jednak ważne jest, by pozostać czujnym na triki niektórych firm.
Magię Czarnego Piątku obaliły także badania przeprowadzone w 2017 przez firmę Delloite. Pokazały one, że obniżka cen – jeśli w ogóle miała miejsce – była naprawdę symboliczna. Analizując ofertę 800 sklepów, średnia rabatu wyniosła… 1,3%, a 71% produktów miało dokładnie tę samą cenę, co tydzień przed komercyjnym świętem zakupów.
Często okazuje się zatem, że dużo lepiej wyjdziemy na poszukiwaniu outletowych okazji i tzw. wietrzeniach magazynów, kiedy sklepy rzeczywiście oferują spore obniżki, ponieważ zwyczajnie chcą pozbyć się partii towaru.
Czy to wszystko oznacza, że każda oferta Czarnego Piątku jest chwytem marketingowym i powinniśmy wstrzymać się w tym dniu od jakichkolwiek decyzji zakupowych? Absolutnie nie! Wystarczy podejść do tematu z głową.
Porównuj ceny i nie daj się zwieść chwytliwym nagłówkom. Sprawdź, czy oferowany rabat jest rzeczywiście atrakcyjny, a rzekoma „okazja” faktycznie korzystna.
Jeśli nie chcesz skończyć z moralnym kacem i nazbyt uszczuplonym stanem konta, zaplanuj odpowiednio swoje zakupy tak, by wiedzieć, na co „polujesz”. I tak np. jeżeli od dawna szukasz nowego laptopa lub czekasz na okazyjną cenę konkretnego modelu torebki – być może w Czarny Piątek rzeczywiście zrobisz interes życia. Nie rzucaj się jednak na każdą możliwą promocję i nie kupuj zbędnych produktów. Inaczej skończysz z szafką pełną rzeczy w stylu… nakładki na palec w kształcie macki ośmiornicy (to naprawdę istnieje) lub ukulele, na którym nigdy nie zagrasz*.
*nie dotyczy sytuacji, jeśli jednak nauczysz się na nim grać.